Wiele osób ma problem z odróżnieniem redakcji od korekty. Czy to jest to samo? Czy można tych pojęć używać zamiennie, czy jednak nie powinniśmy tego robić?
Na to pytanie można odpowiedzieć trochę przekornie: to zależy. Od czego? Głównie od tego, jak długi jest tekst. Ale zacznijmy od wyjaśnienia samych pojęć.
Czym jest redakcja, a czym korekta tekstu?
Redakcja to pierwsze – zaraz po autorze – czytanie tekstu. Obejmuje poprawki nie tylko interpunkcji, błędów ortograficznych czy stylistycznych. Zazwyczaj jest to również głębsze przyjrzenie się tekstowi, ewentualne zaproponowanie w nim zmian – wszystko po to, aby czytało się go przyjemnie i nie było problemu z jego zrozumieniem. Na tym etapie ujednolica się również formatowanie i przygotowuje tekst do składu. Czasem, jeśli redaktor ma ku temu kompetencje, wyłapuje też błędy merytoryczne, które mogą się pojawić, ale z reguły nie jest to zadanie redaktora czy korektora, bo o merytorykę tekstu odpowiedzialny jest tak naprawdę autor.
Korekta to drugie (i kolejne, jeśli jest to wymagane) czytanie tekstu. Poprawia się ortografię, interpunkcję, stylistykę, kwestie techniczne (np. błędy składu, grafiki), które zostały pominięte przy redakcji. Na tym etapie nie powinny się już pojawić błędy merytoryczne i jakiekolwiek nieścisłości. Korekta to – jednym słowem – każde kolejne czytanie tekstu po redakcji.
Kiedy można tych pojęć używać zamiennie?
Jednak – tak jak wspomniałam na samym początku – te pojęcia czasem są używane zamiennie, szczególnie przy krótkich tekstach, np. artykułach blogowych, ulotkach, lead magnetach (prezentach za zapis na newsletter) itp. – takich, które mają kilka, kilkanaście stron. Logiczne jest wtedy, że korekta będzie się wtedy równała redakcji, bo przy tak krótkich tekstach wystarczy spojrzenie jednej osoby.
Inaczej natomiast jest przy książkach i bardziej złożonych, a przede wszystkim dłuższych tekstach. Tutaj warto rozdzielać te pojęcia i pierwsze czytanie traktować jak redakcję (bo taka osoba, która czyta tekst po raz pierwszy, pod dużo szerszym kątem patrzy na całość). Dobrze byłoby również – po redakcji – oddać tekst do korekty (czyli drugiego czytania) innej osobie, która świeżym okiem spojrzy na tekst i wyłapie to, czego nie zauważył redaktor. Zmniejszy to jeszcze bardziej prawdopodobieństwo, że w książce zostanie jakiś niewybaczalny błąd, który po redakcji i korekcie nie powinien się tam już znaleźć. Warto też pamiętać o tym, że nieważne, ile korekt będzie miała książka, bardzo prawdopodobne jest, że jakiś błąd zawsze w niej zostanie, przy tak długich tekstach po prostu niewykonalne jest wyeliminowanie ich wszystkich. Z tymi najważniejszymi jednak redakcja i korekta po redakcji spokojnie powinny sobie poradzić.
Jak wygląda redakcja i (często też) pierwsza korekta po redakcji?
Redaktor najczęściej pracuje w edytorze tekstu (Wordzie) w trybie śledzenia zmian, dzięki czemu autor od razu widzi, co zostało zmienione – nie musi się tego domyślać, wszystko widać w samym tekście (najczęściej na czerwono) oraz na marginesie. Tak poprawiony tekst wraca do autora, a ten ustosunkowuje się do wprowadzonych zmian i komentarzy, które zostały dodane przez redaktora. Tekst znowu wraca do redaktora, który nanosi kolejne poprawki wprowadzone przez autora i znowu odsyła do niego tekst – aż do skutku, dopóki wszystko będzie OK dla obu stron. Na samym końcu redaktor/korektor czyści tekst, czyli akceptuje wszystkie zmiany i wyłącza tryb śledzenia zmian.
Korekta po składzie
Po korekcie (albo od razu po redakcji, jeśli jest krótki) tekst najczęściej idzie do składu (tutaj możesz przeczytać o tym, czym jest skład i łamanie tekstu). Ale to nie koniec pracy korektora, ponieważ dobrą praktyką jest również oddanie tekstu do korekty po złożeniu książki czy e-booka przez grafika/składacza. Na etapie składu mogą pojawić się kolejne błędy, już nie w samym tekście, a tzw. błędy składu. O tym, czym są błędy składu, na pewno postanie oddzielny artykuł. Tutaj dla zobrazowania tylko wspomnę, że skład to przygotowanie tekstu do druku czy publikacji w formacie PDF, czyli ułożenie go na stronach książki w taki sposób, w jaki będziemy go później widzieć i czytać. Nie powinny się tam znaleźć samotne spójniki na końcu wersów, trzeba odpowiednio dobrać typografię, odstępy międzywyrazowe i wiele, wiele innych. Błędów składu, które może zwyczajnie przeoczyć składacz, jest wiele, a korekta po składzie takie błędy ma za zadanie wyeliminować.
Wtedy korektor zazwyczaj nie pracuje już w Wordzie czy edytorze tekstu, a wprowadza zmiany za pomocą znaczników i komentarzy na dokumentach PDF. Bardzo często osoba, która robi korektę po składzie, komunikuje się już bezpośrednio ze składaczem. Idealnie jest, jeśli po naniesieniu poprawek przez składacza korektor jeszcze raz może wszystko sprawdzić. Wtedy już tylko weryfikuje się to, czy osoba, która składała i łamała tekst, naniosła wszystkie poprawki. Taka ostatnia korekta nazywana jest często rewizją – nie czyta się już wszystkiego dokładnie, raczej tylko skanuje tekst wzrokiem i sprawdza, czy wszystkie poprawki korektora zostały naniesione w tekście.
Jak więc widać – korekta korekcie nierówna. Nie każdy rozumie te pojęcia, nie każdy wie, kiedy ich używać, nie każdy też wie, jak to wszystko krok po kroku może wyglądać. Mam więc nadzieję, że ten tekst trochę rozjaśni ten temat. Nieważne, jak nazwiemy dany etap, czy korektą, czy redakcją, warto zapamiętać to, że pierwsze czytanie tekstu (nie licząc autora, który go napisał) raczej zawsze będzie redakcją, bo wtedy patrzy się na tekst pod najszerszym kątem – reszta natomiast to już zazwyczaj kosmetyczne poprawki, które czasem, przy krótkich tekstach, można spokojnie pominąć.